Wszystko pyszne, ale głód latania silniejszy. Złapaliśmy więc pod pachę nasze przyrządy do fruwania i jazda na lotnisko!
Polataliśmy sobie całkiem sporo, co nieco na załączonym filmiku widać. Dowartościowani wróciliśmy do stołów, aby wieczór w atmosferze miłej spędzić i do zmarnowania zawartości "pysznego korytka" nie dopuścić!
W tym miejscu wielkie podziękowania dla kolegi Roberta, który z kamerą po lotnisku hasał, a następnie wiele godzin spędził przy montażu filmów. Dzięki niemu dysponujemy tak miłą pamiątką.